W Dallas wyczuwało się nastrój alarmu. Władze miejskie były w najwyższym stopniu zaniepokojone. Pojawiły się głosy, że miasto nie jest wystarczająco bezpieczne, by przyjąć prezydenta. Podejmowano kroki dla zmniejszenia liczby publiczności do minimum. Uczniowie w szkołach nie otrzymali wolnego dnia, jak to jest w zwyczaju przy takich okazjach. Burmistrz i inni notable wzywali obywateli do powstrzymania się od demonstracji. „Dallas Times Herald” wyrażał nadzieję, że „zarówno światu, jak i Johnowi F. Kennedy’emu, spodoba się to, co zobaczą tutaj”. „Dallas Morning News” stwierdzał, że następny incydent podobny do wypadków ambasadora Stevensona, przyniesie miastu niesławę w całym kraju i szkodę z politycznego punktu widzenia.
Naczelnik policji ogłosił, że w dniu wizyty prezydenta podejmowane będą natychmiastowe środki przeciw jakiemukolwiek podejrzanemu zachowaniu. Oznajmił nawet, iż jeśli umundurowani policjanci nie będą w stanie poradzić sobie z ochroną dostojnego gościa, to osoby prywatne zostają uprawnione do dokonywania „obywatelskich aresztowań”. Niektórzy ocenili to jako sygnał paniki. Curry rozporządzał i tak niemałymi siłami. Zmobilizował wszelkie rezerwy, cofnął wszystkie urlopy i zebrał siedmiuset policjantów, strażaków, szeryfów, agentów Teksaskiego Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego i agentów FBI przy gubernatorze. Miasto było pełne policji. Nigdy jeszcze w Dallas nie widziano tak surowych środków bezpieczeństwa.
Kategorie:Przebieg wydarzeń
Skomentuj