Wiadomość o śmierci Johna Kennedy’ego rozeszła się po Ameryce.
Edward Kennedy zajęty był pracą w Senacie.
Robert Kennedy jadł lunch w swym domu w Hickory Hill. Bez słowa zerwał się. Ponad godzinę krążył ze zwieszoną głową, z rękoma w kieszeniach, tylko w towarzystwie swego nowofundlanda Brumusa.
W Hyannis Port matka prezydenta właśnie wróciła z kursu w klubie golfowym. Sama zawiadomiona, poradziła się najpierw lekarza, czy może to powiedzieć śpiącemu mężowi. Doktor orzekł – tak. (Zrobił to Edward następnego dnia rano). Dzieciom prezydenta powiedziano o tragedii w nocy.
W tysiącach amerykańskich miast i wsi zabrzmiały dzwony.
Ambasady Stanów Zjednoczonych na całym świecie zniżyły flagi.
W Filharmonii Bostońskiej dyrygent Erich Leinsdorf, wzywany zza sceny, przerwał koncert. Po chwili wrócił i poprowadził marsz żałobny z „Eroiki”.
Na rogu ulic w Waszyngtonie niewidoma Murzynka szarpiąc struny gitary pół-śpiewała, pół-łkała: „On obiecał, że nigdy mnie nie zostawi”.
Dzieci z czwartej klasy szkoły państwowej w północnym Dallas klaskały i wiwatowały, gdy nauczyciel przyniósł wiadomość o śmiertelnych strzałach do prezydenta.
* * *
Na ulicy Commerce Jack Ruby zamknął swój lokal, Carousel Club.
Kategorie:Przebieg wydarzeń, Wideo
Skomentuj